Historia marki Rojkowa jest długa i kręta. Moje pierwsze torby powstały piętnaście lat temu i były szyte z przeróżnych materiałów i pod daną klientkę. Z czasem zaczęły wyłaniać się konkretne modele ze skóry naturalnej. Sama zgłębiałam wiedzę o skórach, ich rodzajach, właściwościach i sposobach szycia. Gdy w domu stanęła maszyna przemysłowa, wtedy wiedziałam już, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Szyłam swoje projekty, zaczęłam pojawiać się na targach mody. Okazało się jednak, że życie miało dla mnie trochę inny scenariusz. Pojawiły się klientki ze skrawkami swoich chust do noszenia dzieci. Zostałam poproszona o uszycie toreb z wkomponowanymi skrawkami i tak zaczęła się moja wieloletnia przygoda z Rojkowa-bags-with-scraps. To była trudna miłość. Z jednej strony kochałam to robić. Radość klientek i to jak doceniały moją pracę, dodawały mi skrzydeł, a powtarzalność, ciągłe odtwarzanie moich modeli, mi je podcinały. Wielomiesięczna kolejka oczekiwania na szycie również nie pomagała, bo stwarzała poczucie ciągłego „niewyrobienia”. Kilka lat walczyłam z wypaleniem. Decyzja o zakończeniu szycia na zamówienia indywidualne była najtrudniejszą moją decyzją zawodową, ale niezbędną, jeśli chciałam dalej szyć. A ja kocham to robić i znowu czuję to co kiedyś! Te emocje przy tworzeniu nowego modelu, radość przy szyciu, ekscytację przy sesjach zdjęciowych. Uwielbiam wszystko robić sama (taki typ), mieć kontrolę nad każdym etapem i jakością. Dzięki temu wiem, że to co tworzę, jest dobrze uszyte, z dobrej skóry, trwałe i na lata. Jestem bardzo ciekawa, co przyniesie przyszłość, bo plany mam ogromne i bardzo ambitne.